Echo ze Wzgórza Bł. Matki Marii Pasterki

Spis numerów


listopad 2015/11
nr 167

 

LISTOPADOWE REFLEKSJE

Listopad… miesiąc wyjątkowych refleksji… miesiąc poważnego zastanowienia się nad ludzkim życiem – nad jego celem, sensem, przeznaczeniem…

Charakterystyczną cechą listopada są opadające z drzew liście. Błogosławiona Matka Maria Karłowska, obserwując to kiedyś w parku w Pniewitem, powiedziała do swych Podopiecznych: Dzieci, dusze ludzkie, jak te spadające z drzew liście, wpadają do piekła… Głęboka, smutna refleksja. Rozwinęła ją w rozmowie z siostrami: Gdybym mogła, stanęłabym u wrót piekła i biłabym się z szatanami o dusze! Mając takie myśli w sercu, nic dziwnego, że od młodości poświęciła się ratowaniu dusz  zagubionych.

Nic też dziwnego, że w swoich pismach dla Zgromadzenia Sióstr Pasterek i dla Podopiecznych prowadziła rozważania na temat celu i przeznaczenia ludzkiego życia, na temat prawd wiecznych, abyśmy mając zrozumienie tych spraw, uniknęli losu „spadających liści”. W rekolekcjach dla Magdalenek i w rekolekcjach dla sióstr pasterek Matka Maria zadaje ważne pytania: Po co żyjemy? Dokąd zdążamy?

W związku z Rokiem Życia Konsekrowanego Zgromadzenie Sióstr Pasterek od Opatrzności Bożej wydało drukiem dużą pozycję autorstwa Błogosławionej Marii Karłowskiej, zatytułowaną „Zakonnica Pasterka w samotności”. „W samotności” – bo właściwie w ciszy, w oddaleniu od zwykłych, codziennych spraw i zajęć, najłatwiej można zastanowić się nad tym, co najważniejsze w życiu człowieka.

Pozwólmy, niech ta dobra, troskliwa Matka pokieruje naszymi listopadowymi refleksjami i ich owocami. Pozwólmy, by Jej własne słowa z wymienionych rekolekcji zapadły w nasze serca. Matka Maria wyraziła przekonanie, że aby być dobrą zakonnicą - dobrą pasterką, trzeba najpierw być dobrym człowiekiem. Dlatego w pierwszej części rekolekcji wprowadza nas w najważniejsze ludzkie sprawy:

Po co żyjemy? Dokąd zdążamy?

Skąd przychodzimy? Dokąd idziemy? Po co jesteśmy na tej ziemi? - To są pytania najważniejsze w życiu, które mamy rozważać i ciągle sobie przypominać. Cóż mamy do roboty na tej ziemi, jeżeli nie pełnić wolę Tego, Który nas na niej umieścił? Nieskończenie mądry i mądrością samą będąc, Bóg nie może działać bez celu. Jakiż był ten cel, który miał, stwarzając nas? Jakiż zamiar miał na widoku, gdy nas z nicości, w której zostawaliśmy, wydobył i dał nam byt na świecie? Jednym słowem, na co jesteśmy na tym świecie?

Pan Bóg nas stworzył, abyśmy Go znali - kochali - Jemu służyli i przez to otrzymali żywot wieczny.

Ażeby dojść do tego chwalebnego żywota, trzeba: poznać, kochać, służyć Bogu. Nie jesteśmy więc z tego świata, to nie ojczyzna nasza, to ziemia obca, na której przebywamy tymczasowo, chwilowo, kto wie na jak krótki czas; możemy zakończyć życie tego roku, tego miesiąca, może podczas tych rekolekcji… Jakże ja dążyłam do dzisiejszego dnia do tego końca i celu? Czy naprawdę i jedynie robiłam to, na co mnie Bóg stworzył? Czy też przeciwnie, naśladowałam tego niemądrego podróżnego, który zapominając o celu swojej podróży, błąka się tu i tam, daremnie czas tracąc… Czy i ja tak nie czynię, zapominając, dokąd idę? Cóż za szaleństwo i jakie nieszczęście! Trzeba się koniecznie wyleczyć z tego obłędu i zapobiec temu nieszczęściu.

W naszych czasach ludzie się zabawiają, szukając nowych środków, nowych sposobów uświęcenia się. Nie znajdą żadnych odpowiedniejszych, jak częste zadawanie sobie tego pytania: „Na co ja jestem na tym świecie?” Gdybym była głęboko przekonaną o tej prawdzie, że „Jestem stworzona dla Boga i dla Boga jedynie”, myśli moje nie zwracałyby się tak często ku rzeczom światowym i próżnym. Serce moje nie lgnęłoby tak łatwo do stworzeń, które także do Boga należą. Nie pragnęłabym zwracać miłości zmysłowej ku innym, ani w innych  osobach wzbudzać upodobania - ze szkodą dla tej miłości, którą one także są winne Panu Bogu. „Oddaj Bogu, co jest Bożego” – powiedziałabym wszystkim. A że wszyscy należymy do Boga, oddajmy się więc Bogu całkowicie, bez zastrzeżeń. Przyznaję ze wstydem, o mój Zbawicielu, że często, zbyt często zapominałam o tym zapytaniu z katechizmu. Chcąc budować swoją doskonałość - zapominałam o położeniu fundamentów. Idąc, zapominałam, dokąd chcę zajść. Nauczałam mądrości drugich, a sama zaniedbywałam najgłówniejszej rzeczy. Jedyna praca moja i nauczanie moje będzie teraz: „Że żyjemy tylko na to, aby Cię znać, kochać, Tobie służyć” i przez to zarobić na żywot wieczny. Próżna jest wszelka mądrość, która się nie opiera na tej zasadzie.

 „Bóg nas umieścił na tej ziemi, abyśmy Go znali”...

Gdybyśmy Go znały! Gdybyśmy Boga rozumiały! Nie takim, jakim jest w samym sobie (bo to niemożliwe), ale o tyle, o ile rozum ludzki może to zrozumieć. Gdybyśmy znały Jego dobroć, Jego piękność, Jego świętość, Jego miłosierdzie, Jego niewymowną miłość ku nam! Jakby nam się wydawało marne wszystko, co nas otacza! Jakby nam były obojętne rzeczy tego świata i nie zaciekawiałyby nas jego znikomości. Gdybyśmy znały Boga i Jego czułą litość względem grzeszników, jakbyśmy były dobre i wyrozumiałe dla serc grzechem zranionych. Bóg nas stworzył, abyśmy Go znali; naszym pierwszym obowiązkiem jest nauczyć się tego, starać się o to, poznać sercem raczej, jak umysłem. Co się kocha, tego się prędko nauczyć można. To jest pierwsza i najpotrzebniejsza nauka.

Życie wieczne polega na poznaniu Boga jedynego, prawdziwego i Tego, którego posłał, Jezusa Chrystusa (por. J 18, 3) - mówi Apostoł Miłości. Gdzie i od kogo można się tego nauczyć? W szkole milczenia i modlitwy. Przypatrując się rządom Bożej Opatrzności nad światem i ludźmi, rozważając tajemnice Wiary świętej, a szczególnie przez zgłębianie umysłem życia i śmierci Pana Jezusa Chrystusa. Zbawiciel przyszedł na ziemię tylko na to, aby nam dać poznać Boga Ojca. Zapomnieliśmy o celu naszej pielgrzymki, więc przyszedł nam go przypomnieć, przedstawiając nam Go pod osłoną swego świętego Człowieczeństwa i dlatego czytanie, rozmyślanie, zastanawianie się nad książką Ewangelii świętej jest źródłem tej nauki jedynie potrzebnej. W tej Bożej książce nauczymy się poznać Boga, Jego usposobienie, Jego myśli, Jego sądy, a szczególnie Jego Serce! Tak, Jego Serce, tak pełne miłości dla biednego stworzenia swego. Serce Jego, tak niepohamowanie skłonne do przebaczenia i litości! „Obym Cię poznał i obym siebie poznał, o mój Boże!” – wołać będę nieustannie ze św. Augustynem.

Niebo i ziemia, i wszystko co się w nich znajduje, wyjawiają mi doskonałości Twoje i przynaglają mnie do kochania Cię. Bez wątpienia,

człowiek jest stworzony do miłowania, jak ptak do latania.

Wszystko to w nas się objawia, to nasza potrzeba, nasze pragnienie, jednym słowem – nasze życie. Cały czas nam upływa na szukaniu kogoś i czegoś do kochania. Bezrozumni, dlaczego szukamy tego na tym łez padole? Boga kochać trzeba! Jego samego serce nasze szuka bezwiednie, bo na to zostaliśmy stworzeni! Tak, byłam stworzona przez Miłość, w miłości i dla miłowania mego Boga, mego Ojca i mego Stworzyciela! Jaki wspaniały cel, jak chwalebny i szczęśliwy! Córką będąc Miłości, czyż nie wypada, abym sama była miłością? Tak, chcę odtąd odpowiedzieć celowi, dla którego stworzoną zostałam, o Boże - Miłości! Chcę poświęcić wszystkie chwile życia mego, aby Cię kochać i pobudzać drugich do miłowania Cię. Odpowiem Miłości - miłością! Będę kochać Jezusa ze względu na dobro niebieskie, zaszczyt należenia do Jego Królestwa, radość odzyskania Go kiedyś w życiu wiecznym.

 „Bóg nas stworzył, abyśmy Mu służyły”.

Jeżeli kochamy Boga, powinnyśmy chcieć Mu służyć. Miłość wymaga czynu i tak jest to dla niej niezbędnym, że miłość, która by nie mogła dawać dowodów swojej miłości, żyłaby w męczarni. Tak poświęcenie wyrasta z prawdziwej miłości, jak owoc wyrasta z kwiatu! I jakże byśmy śmiały mówić, że kochamy Boga, kiedy nic albo prawie nic dla Niego nie czynimy? Mówić tak byłoby kłamstwem, wierzyć temu - złudzeniem i nieszczęściem! Jeżeli Go kochamy, tego wielkiego Boga, jakże powinnyśmy pragnąć służyć Mu, poświęcić się dla Jego chwały! Bogu służyć, to jest też pracować nad tym, aby Mu służono. Poświęćmy się Panu Bogu i na Chwałę Jego użyjmy wszystkie chwile życia naszego i wszystkie nasze uczynki – zachęca nas Błogosławiona Matka Maria Karłowska. 

W listopadzie stajemy nad grobami naszych Zmarłych. Byli wśród nas, znaliśmy ich, obserwowaliśmy ich życie, często są to osoby bardzo nam bliskie. Gdzie oni są teraz? Czy są? – zapytujem. „Życie Twoich wiernych, Panie, zmienia się, ale się nie kończy” – słyszymy w Prefacji Mszy Św. za zmarłych. A więc są – żyją dalej - w nowym życiu!

O naszym umiłowanym Papieżu św. Janie Pawle II w dniu Jego śmierci Kardynał Ratzinger powiedział, że „z okna Domu Ojca patrzy na nas i nam błogosławi”. Wierzymy, że są tam także ci, którzy uprzedzili nas ze znakiem Wiary, miłości i służby. Ci, którzy w życiu ziemskim zrozumieli, po co żyją i dokąd zdążają. Módlmy się za nich, rozważajmy ich życie, dziękujmy za dobry przykład i naśladujmy ich, abyśmy i my doszli do Domu Ojca i tam razem się spotkali.   

                                                                       Opracowała s. Gaudiosa Dobrska CSDP