Echo ze Wzgórza Bł. Matki Marii Pasterki
lipiec 2015/07
nr 163
Foto: Archiwum Zgrom. Sióstr Pasterek, Jabłonowo-Zamek
WSPOMNIENIA
Z DAWNYCH PRZEDMIEŚĆ TORUNIA
Toruń – umiłowane miasto bł. Marii Karłowskiej, pierwszej Błogosławionej Diecezji Toruńskiej. Rozpoczęły się wakacje, czas odpoczynku, czas wędrówek, czas zwiedzania cennych i ciekawych miejsc na naszej Ojczystej ziemi… Wielokrotnie przejeżdżamy przez Toruń, a może nawet zaplanujemy tam wycieczkę. Czy zdajemy sobie sprawę, ile historycznych tajemnic kryje w sobie to miasto… ile wspaniałych Postaci jawi się nam w tle historii Torunia?
Zwiedzając miasto, przechodzimy może obok dużego, starego gmachu z czerwonej cegły pryz ulicy Skłodowskiej-Curie 27/29, w którym do października 2014 roku funkcjonowała Poradnia Psychogeriatryczna. Pewnie nie myślimy, nie zdajemy sobie sprawy, jaką historyczną tajemnicę kryją w sobie te dawne mury…
Był rok 1920. W Toruniu, jak w każdym większym polskim mieście, plagą były wówczas choroby weneryczne. Bezrobocie, brak środków do życia zmuszały młode kobiety i dziewczyny do rzucenia się w ostateczność: do rezygnacji ze wszystkich zasad moralnych i szukania zarobku na ulicy, kosztem własnego ciała. A konsekwencją tego były właśnie te straszne choroby, trudne do opanowania, niemożliwe do wyleczenia, a bardzo przykre i uciążliwe dla samych chorych i szkodliwe dla innych. Nic więc dziwnego, że te osoby musiały być pod nadzorem policji obyczajowej. Z historii apostolatu Matki Marii Karłowskiej wiemy, że pierwsze jej wychowanki to były właśnie tzw. „dziewczyny kontrolne”, czyli z „czarną książeczką”, a więc zarejestrowane przez policję jako trudniące się nierządem. „Słowo Pomorskie” z 31.03.1935 r. tak pisało o tym problemie: „Dziewczęta moralnie upadłe i fizycznie zgangrenowane – to była sfera tak obca i daleka, że liczyła się nie tylko do owych spraw, o których się nie mówi, ale do tych, o których się nawet myśleć nie chce”.
Były jednak osoby szlachetne, którym los tych biednych istot nie był obojętnym. Trzeba tu wspomnieć o lekarzu toruńskim i senatorze, doktorze Otto Steinbornie, ówczesnym lekarzu Policji Miejskiej i jego żonie dr Helenie Steinbornowej, którzy byli świadomi, że nadzór policyjny i trzymiesięczne zamknięcie w szpitalu nie rozwiąże problemu. Kiedy we wrześniu 1920 roku niemieckie Siostry Czerwonego Krzyża opuszczały swoje placówki na Pomorzu, w tym także toruński szpital dla kobiet wenerycznie chorych, Steinbornowie z ówczesnym wojewodą pomorskim Janem Brejskim i z zaprzyjaźnionymi osobami dobrej woli, postanowili zreorganizować ten dział lecznictwa, powołując do istnienia „Pomorskie Towarzystwo Opieki Moralnej nad Dziewczętami i Kobietami”, które wynajęło dom dawnego szpitala wojskowego dla chorych zakaźnie w pobliżu dworca Mokre, z zamiarem przekazania lecznicy siostrom pasterkom. Doktorowi bowiem bardzo zależało na tym, aby okres pobytu pacjentek w szpitalu wykorzystać nie tylko na leczenie, ale także na wychowawcze oddziaływanie na ich spaczone charaktery i nauczenie pożytecznych prac. Miał przekonanie - jak pisał - że „w prostytutce, chociażby najwięcej zepsutej, tkwi iskra człowieczeństwa i kobiecości zarazem, a dotychczasowy sposób umoralniania ich za pomocą przepisów policyjnych zawiódł zupełnie”. Wiedząc, że Matka Maria Karłowska zajęła się w Poznaniu i w Lublinie dziewczynami uwikłanymi w niemoralność i że „siostry pasterki mają za zasadę unikanie przymusu, niestosowania kar, złego obchodzenia się, okazywania pogardy i tym podobnych środków, natomiast wywierają dodatni wpływ stałą cierpliwością, łagodnością, wyrozumiałością i zajęciem dziewcząt pracą, bo należy i można im dopomóc tylko w sposób ludzki i siostrzany” - postanowił zwrócić się o pomoc właśnie do pasterek.
Ciekawa była reakcja Matki Karłowskiej: ta, która dotknęła dna ludzkiej nędzy już w początkach swego apostolatu, kiedy odwiedzała jedną ze swych pierwszych podopiecznych na oddziale wenerycznym poznańskiego szpitala, nie mogła pozostać obojętną wobec takiej prośby.
Pani Steinbornowa relacjonuje, że „Matka Generalna Maria Karłowska przyjęła tę propozycję z entuzjazmem”. Ewangeliczne zrozumienie swego apostolstwa wprowadziło ją na myśl, którą później bardzo podkreślał św. Jan Paweł II: że Chrystus Pan odkupił całego człowieka, z duszą i ciałem. Dlatego – według Matki Marii - pasterki powołane do współpracy z Nim w dziele zbawienia muszą poświęcać się równocześnie dla chorych dusz i dla ciał ponoszących skutki grzechu. Tak więc pasterki powinny „poprzez leczenie chorych ciał trafiać do dusz i zdobywać je dla Boga” – stwierdziła Matka Karłowska.
Zarówno w ówczesnym społeczeństwie, jak i w sferach kościelnych żywe było przekonanie, że siostry zakonne ślubujące czystość nie mogą poświęcać się pracy przy wenerycznie chorych. Matka Maria jednak postanowiła rozpocząć bez zwłoki działalność w Toruniu. Po uzyskaniu od Władzy duchownej pozwolenia na otwarcie filii, wysłała 21 września 1920 r. dziewięć sióstr do pracy w szpitalu, wśród nich dwie pielęgniarki. Dzieło to nie mieściło się w ramach ówczesnego Kodeksu Prawa Kanonicznego, pasterki-pielęgniarki nie mogły więc składać ślubów zakonnych i początkowo istniały jako Stowarzyszenie Samarytanek od Dobrego Pasterza. Składały tylko ślub poświęcenia się pielęgnacji kobiet wenerycznie chorych i miały nieco inny ubiór, niż pasterki wychowawczynie. Dopiero po usilnych staraniach Matki, gdy 21 września 1928 roku Ks. Prymas Hlond zatwierdził Konstytucje Zgromadzenia Sióstr Pasterek, pielęgnacja kobiet wenerycznie chorych została uznana jako jeden z ich celów statutowych, a pielęgniarki mogły złożyć śluby i uzyskały pełne prawa sióstr zakonnych.
Pani Steinbornowa pisała: „Siostry Pasterki z łagodnością i wyrozumieniem rozpoczęły pracę nad umoralnianiem pacjentek, przeważnie kobiet lekkomyślnych. Równocześnie zachęcały do pracy, prosząc je o pomoc najpierw w uporządkowaniu gospodarstwa, na wiosnę ogrodu, z czasem zręczniejsze – według ich upodobania – uczyły szycia, haftów, rozmaitych robót ręcznych. W świetlicy miło urządzonej i przytulnej, przeplatały pracę czytaniem, różnymi grami, a nawet zabawami. I tak już pierwsza Gwiazdka była uroczysta i na wskroś serdeczna. Praca była trudna, ale już w tym krótkim czasie dawała poznać, że wiele pacjentek okazywało dobre chęci.
Na początku 1921 r. nastąpiła reorganizacja Szpitala Miejskiego. W wynajętym przez Wojewódzki Urząd Zdrowia budynku przy dworcu Toruń-Mokre (dziś Dworzec Wschodni) utworzono Wojewódzką Lecznicę Dobrego Pasterza i oddano ją w zarząd siostrom pasterkom z doktorem Steinbornem jako lekarzem naczelnym. Statystyka szpitalna wykazuje, że w roku 1920 leczono tam 32 chore, zaś w latach 1921-1929 liczba pacjentek wahała się między 394 a 497. Część dziewczyn okazała chęć dalszego pozostania pod opieką sióstr pasterek, trzeba więc było znaleźć dla nich schronisko, by nie wróciły na ulicę i żeby nie stracono owoców pracy” (Historia Torunia według Dr Steinbornowej). Dlatego też Matka Karłowska otwarła Domy Misyjne Zgromadzenia w Topolnie i Pniewitem, gdzie mogły udać się pacjentki toruńskie po leczeniu szpitalnym.
Cofnijmy się jeszcze na chwilę w codzienne życie szpitala, który często odwiedzała Matka Maria Karłowska. Siostry pozostawiły notatki zatytułowane „Wspomnienia toruńskie”, gdzie podały wiele epizodów ukazujących, że ich praca z pacjentkami nie była łatwa, ale konieczna i owocna. Niezapomniane było przywitanie Matki Marii z pacjentkami w początkach pracy sióstr w szpitalu toruńskim: „Przyjechałam do was, aby was poznać, aby was ratować, bo jestem waszą matką”. Słowo „Matka” zadziałało: dziewczyny popłakały się – wiele z nich nie miało matki godnej tego miana – poklękały, a Matka nakreśliła wszystkim krzyżyki na czołach, błogosławiąc mocą swego duchowego macierzyństwa. Zanim jednak doszło do nawrócenia, bywały np. ucieczki dziewczyn „kontrolnych”, które nocą wdrapywały się na dach przybudówki i stamtąd spuszczały się rynnami do miasta. Jedna z nich znosiła nawet na plecach koleżankę. Matka orzekła, że „chyba sam diabeł jej w tym pomagał”. Bywały bójki, bywały też próby samobójcze, zakończone jednak zawsze szczęśliwym odratowaniem desperatki. Jedna z pacjentek spuściła z łańcucha psa, a sama schowała się do budy, powodując zamęt i długie poszukiwania jej, a potem nie łatwe wydobycie dziewczyny ze schowka. Zdarzały się ucieczki pod parkan i zaczepianie przechodniów. Pewnej nocy na dworcu Toruń-Mokre zatrzymał się pociąg z wojskiem. Żołnierze wiedząc, kim są pacjentki szpitala, urządzali krzyki i nawoływania. To wystarczyło, by wszystkie dziewczyny wyrwać z łóżek do okien i w podobny sposób im odpowiadać. Siostrom nie łatwo było uciszyć ten nocny hałas. Ale na szczęście w tym czasie była tam Matka Maria. Wzięła duży krzyż, otworzyła okno, przeżegnała w stronę dworca i donośnym głosem zawołała: „Ucisz się, milcz! Zamilknij!” – i o dziwo, nagle zrobiła się cisza. Dziewczyny zaskoczone i gwałtowanie uspokojone, poszły z powrotem do sypialni. Ale nikt nie policzy modlitw Matki Marii o nawrócenie tych biednych istot, jej cichych pokut podejmowanych w tej intencji, czasu spędzonego na kolanach w kaplicy szpitalnej…
Kiedyś jedną z pacjentek bardzo bolał ząb, nic nie pomagało, twarz spuchła i zsiniała. Cierpiąca podbiegła do Matki i prosiła, żeby pobłogosławiła jej bolącą twarz. Matka dotknęła policzka, nakreśliła krzyżyk i odeszła, a ból ustał i szczęśliwa dziewczyna biegała po salach opowiadając ten epizod. Innym razem w spiżarni kończyła się mąka. Modlitwa Matki, Jej błogosławieństwo z wiarą i zaufaniem św. Józefowi sprawiły, że mąki wystarczyło do nowego transportu.
To tylko maleńkie migawki tego, co widziały i odczuły mury toruńskiego szpitala. Nie ma tam już dzisiaj pasterek i ich pacjentek. W 1949 r. szpital został upaństwowiony. W 1962 r. siostry zostały zwolnione z pracy, a w 1973 także z zajmowanego mieszkania. Ale bez wątpienia powiedzieć możemy, że mury tego szpitala nasiąkły obecnością i duchem Błogosławionej Matki Marii Karłowskiej, jej głęboką troską o człowieka, o jego duszę i ciało, nasiąkły autentyczną miłością Apostołki Dobrego Pasterza i zawsze będzie to z nich promieniować na każdą funkcjonującą tam instytucję. Na zawsze też pozostanie to dumą i chlubą Torunia, że właśnie w tym mieście Opatrzność Boża zainaugurowała takie niezwykłe dzieło, na którym odcisnęła niejako swą pieczęć nasza pierwsza Toruńska Błogosławiona.
Opracowała s. Gaudiosa Dobrska CSDP