Echo ze Wzgórza Bł. Matki Marii Pasterki
czerwiec 2015/06
nr 162

SURSUM CORDA! W GÓRĘ SERCA!
Każdego roku – w dniu 6 czerwca – wspominamy ważne dla Diecezji Toruńskiej wydarzenie: beatyfikację pierwszej Błogosławionej naszej Diecezji, Matki Marii Karłowskiej, Założycielki Zgromadzenia Sióstr Pasterek od Opatrzności Bożej.
W tym roku to wspomnienie – 18. rocznicy beatyfikacji - łączymy ze 120-leciem istnienia Zgromadzenia Sióstr Pasterek; 150. rocznicą urodzin Błogosławionej Marii Karłowskiej, 80-leciem Jej odejścia do Domu Ojca i dodatkowo - 6. rocznicą Patronatu Błogosławionej dla miasta Jabłonowo Pomorskie.
Przenieśmy się teraz do Zakopanego i zobaczmy, co tam się
dokonało 18 lat temu… Znów staje nam przed oczami papieski
ołtarz u stóp Giewontu z Krzyżem, pod Wielką Krokwią w
Zakopanem… rozmodlony Namiestnik Chrystusa Pana, dziś już
Święty Jan Paweł II… a obok – duży obraz Matki Marii,
wskazującej w Niebo, z gromadką owieczek u stóp. Pamiętamy
słowa jednego z zakopiańskich górali: “Jak Ona tu do nas, do
Zakopanego pasuje: cały kierdelek prowadzi!”. Chodziło mu o
to, że Pasterka prowadzi całe stadko owieczek. Tak, bo to
jest symbol Jej Powołania, Jej niezwykłego apostolatu w
prowadzeniu zagubionych dusz do Chrystusa Pana, do Nieba -
którego wierne wypełnienie zaprowadziło Ją na Ołtarze.
Wydarzenie tej beatyfikacji zapisało się głęboko i trwale w
toruńskiej historii. Wielu z nas uczestniczyło w nim
osobiście,
a prawie wszyscy śledzili na ekranie telewizyjnym. To było
nasze wielkie diecezjalne i zgromadzeniowe Święto, dlatego
warto wspomnieniem wrócić do tych chwil i przeżyć je na nowo
myślą i sercem.
Był to ranek, 6 czerwca 1997 roku, uroczystość Najśw. Serca Jezusowego. Na pochmurnym dotąd zakopiańskim niebie pojawiają się jasne promienie słońca, jakby zwiastujące radosną nowinę: „Oto nadchodzi!”. I nagle w czystym już powietrzu staje się doskonale widocznym 15-metrowy Krzyż na Giewoncie, jak też biały 8-metrowy Krzyż u szczytu skoczni Wielkiej Krokwi, od którego spływa równie biała wstęga aż pod wysoko usytuowany ołtarz w pięknie rzeźbionej kaplicy góralskiej. Dwa potężne spiżowe barany pokornie podtrzymują ołtarz z granitu. Białe owcze skóry wyścielają tron Ojca Świętego z rzeźbą Dobrego Pasterza, sedilia Księży Biskupów i całe podium. I słońce - tak upragnione po deszczach ostatnich dni, których skutki dało się jeszcze odczuć w sektorach.
Ze szczególną siłą rozbłysło, gdy Siostry Pasterki zaśpiewały Hymn Misyjny swego Zgromadzenia: "Patrzmy więc w Słońce (tzn. w Chrystusa), patrzmy w Krzyż!" – jakby chciało nasze oczy i serca skierować ku Znakowi Odkupienia. Echem odbiły się od gór nabrzmiałe radością słowa papieskie: „Zakopane się doczekało – i ja się doczekałem!”.
I oto wielki dar Boży stał się naszym udziałem: w przepiękną górską scenerię Boża Opatrzność wprowadziła beatyfikację Matki Marii Karłowskiej. Bo gdzież mogła się ukazać i skąd pójść w Polskę chwała tej - jak sama powiedziała o sobie - "przed i poza grobem Matki-Pasterki", jeśli nie w Zakopanem, pod Krzyżem, wśród symbolicznych owczych skór?
Na dzień jej beatyfikacji Pan Bóg wybrał uroczystość Najśw. Serca Jezusowego, umiłowanego przez Błogosławioną, któremu tak nieskończenie ufała i którego miłość miłosierną głosiła całym swym życiem i apostolatem. W homilii beatyfikacyjnej Ojciec Święty stwierdził, że "Jej oddanie Najśw. Sercu Zbawiciela zaowocowało wielką miłością do ludzi. Taka miłość, według Bł. Marii Karłowskiej, nigdy nie powie: dosyć!, nigdy nie zatrzyma się w drodze. Przez tę miłość wielu duszom przywróciła światło Chrystusa i pomogła odzyskać utraconą godność. Dobrze, że Ona beatyfikowana jest w Zakopanem, bo ten Krzyż z Giewontu patrzy na całą Polskę, patrzy i na północ, i na Pomorze. Wszędzie tam, gdzie żyją owoce Jej świętości: siostry pasterki i ich służba potrzebującym”.
Jan Paweł II podkreślił też, że nowa Błogosławiona „objawiła ów geniusz kobiety, który przejawia się w głębokiej wrażliwości na ludzkie cierpienie, w delikatności, otwarciu i gotowości do pomocy i w innych zaletach ducha właściwych kobiecemu sercu. Jakże potrzeba go dzisiejszemu światu, naszemu pokoleniu! Jakże potrzeba tej kobiecej wrażliwości na sprawy Boże i ludzkie!". Jakże nam wszystkim potrzeba dzisiaj tej wrażliwości! Tego subtelnego wyczucia, które świat chce zabić w człowieku, by już nie miał siły podźwignąć się i iść dalej z ufnością, że jeszcze nie wszystko stracone!
Namiestnik Chrystusowy, jakby idąc za gestem dłoni Matki Marii na obrazie beatyfikacyjnym, skierował nasze serca ku Krzyżowi. Powiedział w homilii: „Krzyż ma nam przypominać o naszej chrześcijańskiej godności i narodowej tożsamości, o tym, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy i gdzie są nasze korzenie". Te same myśli znajdujemy w pismach Bł. Marii, pasterki. Trzeba więc było pójść pod Krzyż na Giewoncie, by tam ujrzeć chwałę Błogosławionej Marii od Pana Jezusa Ukrzyżowanego (bo takie było Jej imię zakonne). Trzeba było u stóp Krzyża na Giewoncie usłyszeć przesłanie Namiestnika Chrystusowego: „Starajcie się na co dzień podejmować Krzyż i odpowiadać na miłość Chrystusa! Brońcie Krzyża! Nie pozwólcie, aby Imię Boże było obrażane!”.
Ojciec Święty wołał z serca: „Chcę, żeby cała Polska, od Bałtyku po Tatry, patrząc w stronę Krzyża na Giewoncie, słyszała i powtarzała: Sursum corda! W górę serca!”. Błogosławiona Matka Maria tylokrotnie kierowała te słowa do ludzi zagubionych, odtrąconych przez innych, uwikłanych w zagrożenia. „W górę serce!” - bo jeszcze nie wszystko stracone! Bo jest jeszcze w tobie dobro, które możesz odkryć i uaktywnić! Wierzyła bowiem, że - jak powiedział później Sługa Boży Ksiądz Kardynał Wyszyński – „choćby człowiek w swej niedoli chodził poprzez mgły i błoto, nie przestaje być umiłowanym dzieckiem Bożym - choć tak niepodobnym do Ojca - i nosi w sobie stygmat wieczności". Na tej wierze wyrosła świętość Błogosławionej.
Niech nasze
serca na nowo przeniknie to Papieskie i Matczyne wołanie –
„od Bałtyku po Tatry” – „Sursum corda! – „W górę serca!”.
Naszym czasom, nam wszystkim potrzeba tego wezwania. Bo
potrzeba nam – jak mówił św. Jan Paweł II – „po
ludzku, wbrew nadziei, uwierzyć, że się stanie” (homilia na
Westerplatte, 12.06.98), bo
w dziejach człowieka działa Bóg. Swoim życiem dawał nam
przykład i zachętę, aby wbrew nadziei – uwierzyć nadziei. W
takim samym duchu trwała przez całe swe życie Błogosławiona
Maria Karłowska. Dlatego wołanie spod Krzyża na Giewoncie ma
tak głęboki wydźwięk, bo jest realnie potwierdzone życiem
Ludzi Nadziei.
Wsłuchajmy się raz jeszcze w to wezwanie Papieskiego serca, zatroskanego o nas, swoich rodaków: „Sursum corda!”. Nie możemy być płazami czołgającymi się po ziemi – jak mówiła Matka Maria. Wznieśmy oczy ku Górze i każdego dnia na nowo powtarzajmy sobie i innym: „W górę serca!”. Niech te słowa rozjaśnią nam trudne, pełne niepewności i różnych zawirowań drogi naszego życia. Wznośmy serca ku Górze, ku Krzyżowi, ku Niebu - bo tylko stamtąd może przyjść ku nam światło, może spłynąć na nas moc nadziei – choćby wbrew nadziei!
A więc odwagi! SURSUM CORDA!
Opracowała s. Gaudiosa Dobrska CSDP
FOTO:
1. Krzyż na Giewoncie – Albin Marciniak
2. Obraz beatyfikacyjny Matki Marii Karłowskiej – Czesław Jarmusz