WYPISY Z PRASY
PO ŚMIERCI BŁ. MARII KARŁOWSKIEJ
„Słowo Pomorskie”, 31 marca 1935 r.
Choć śp. Matka Karłowska po pełnym trudów życiu opuściła już padół ziemski – jasny i świetlany Jej duch raduje się dziś w zaświatach owocami, jakie wydała Jej praca. Wielkie dzieło śp. Zmarłej nie zaginie, lecz za Jej wstawiennictwem u Pana rozwijać się będzie nadal stale dla najszczytniejszego celu.
„Dziennik Bydgoski”, 2 kwietnia 1935 r.
Osobowość Matki Marii Karłowskiej odznaczała się niepospolitym urokiem. Umysłowość to była żywa, jasna „wspomagana promieniami łaski nadprzyrodzonej. Serce gorące, miłujące Boga ponad wszystko i z Bogiem zjednoczone” a jednak bez cienia tej suchości, jaką czasem charakteryzuje się świętość. Zainteresowania szerokie, obejmujące przede wszystkim Polskę, jej chwały i jej klęski, nie mniej przecież bliskie nędzom całej ludzkości. Obejście z ludźmi nad wyraz proste, serdeczne, wylane. /…/
Jakże wielkim jest dziedzictwo, które dziś przechodzi na Zgromadzenie i jakże doniosłymi są jego obowiązki! Trzeba ufać, że za przyczyną Matki Założycielki u Tronu Pana Zastępów dane mu będą łaski, mocą których podoła zadaniu, jakie Ona przed nim otworzyła.
„Gość Niedzielny” nr 23, marzec 1935 r.
„Pamięcią wielkich w Ojczyźnie krzepi się Naród, żywi się duch” – bowiem – są mogiły, które rodzą życie, jeśli po tych, co w nich spoczęli, pozostaje czyn”. Śp. Matka Maria Karłowska to właśnie jest imię, będące synonimem czynu. Ten żywot nie był przecież niczym innym, jak trudzeniem się około powstania, utrwalenia i uświęcenia dzieła, którego wszystkie dalsze dni być mają, być powinny i będą czynnym wielbieniem Boga przez umniejszaniu sumy zła,
a pomnażanie dobra na ziemi.
Zgromadzenie Sióstr Pasterek od Opatrzności Boskiej może być przekonanym, że zyskało w niebie potężną orędowniczkę. Ona też – jego Matka Założycielka – uprosi mu niezawodnie łaski do wypełnienia zadania, jakie sama realizowała najdoskonalej i jakiemu – według wskazań Bożych – nakreśliła jasną i prostą drogę.
Na wieczny sen spocznie w podziemiach kaplicy jabłonowskiego Zamku
s e r c e , które za miliony kochało i za miliony cierpiało. A przecież z żywymi pozostanie po wszystkie czasy Wielki Duch Matki Marii Karłowskiej, o którym także powiedzieć można bez wątpienia, że „był jak słup ognia”.
„Kurier Warszawski”, 27 kwietnia 1935 r.
Zgasła jedna z gwiazd na horyzoncie polskiego miłosierdzia. Jedna z tych, co zapalane bywają Ręką Wszechmocnego po to, by ludzie nie wierzyli w wieczne trwanie ciemności, lecz mieli odwagę żyć do rana.
Serce płonące – a życie ukryte i nieznane jego dzieje. Działalność, której owoce przetrwają burze czasów – jakimikolwiek by były – i ostoją się dla niezmiennej swej wartości.
„Kurier Warszawski” – art. „Pomorzanka”, 25 maja 1935 r. („Głos prasy” str. 48)
Rzecz niebywała dotąd w dziejach klasztorów od zarania chrześcijaństwa, by zakonnice – pospolicie tak bardzo dalekie od tego właśnie rodzaju fizycznego brudu – podjęły się pielęgnacji ran najwstrętniejszych, byleby tylko tą także drogą trafiać do serc, co się zabłąkały na fałszywych ścieżkach życia. /…/ Szpitale dla wenerycznie chorych kobiet w Toruniu i w Łodzi to dla Zgromadzenia Sióstr Pasterek niejako Madagaskar polski – z białymi trędowatymi.
Osobowość Matki Karłowskiej cechowały pogoda i prostota. Ona jednała jej serca wszystkich, co choćby tylko jeden raz mieli okazję rozmawiać z Nią. Od razu też wyczuł każdy niezwykłość tej indywidualności, powiedzieć można: tą nadprzyrodzoność łaski, która w Niej mieszkała.